wtorek, 30 lipca 2013

Biały Murzyn i złośliwy los

Poranki bywają nudne. Jeszcze we wtorki, gdzie jedynie seniorzy na kartę robią zakupy, bo we wtorki ani promocji nie ma, ani kasjerów nie ma. Słowem - nic nie ma.
Kawa zrobiona, na sklepie pusto, pęcherz się domaga uwagi. Mówię że idę do łazienki, że Łukasz jest sam na linii kas, ale.. gdzie okiem nie sięgnę, tam pustki. Wracam dosłownie za dwie minuty, obrazek ten sam - klientów brak, kasjerów brak. Sielanka? A skąd.
Podchodzi do mnie Ela z POKu- Skarga na Ciebie była.
Ja: Że co? Ale ja jeszcze nic nie zrobiłam! Moja mina wyrażała totalne WTF? oO
Ela z uśmiechem - Za długo sikasz! To skandal, że w ogóle w godzinach pracy ośmielacie się sikać. I to tak długo! Kolejki się przez to robią. - wskazuje ręką na pustki wokół kas.


Bezcenne osłupienie na twarzy, chwila zwątpienia i perełka.  Tak.. Przyszła klientka na skargę do Punktu, że jak to tak! Że kasjer nie ma prawa w godzinach pracy do toalety, że kolejki (dwóch klientów?), że skalać się przerwą nie może. Nie, nie, nie...
Komentarz Eli: Poczułam się jak biały murzyn.



Po dwóch godzinach ruch jakby się zaczął, a tutaj jeden klient, drugi się napatoczy, nim się obejrzałam, no w mordę jeża kolejka! Kasuję radośnie i ooo, warzywka nie zważone. Pani starsza mówi, że jej to potrzebne, ona pójdzie zważyć. Poszła. Daleko nie miała z mojej kasy, ale kolejka jak to kolejka - zniecierpliwiła się. Pani z Kolejki: Nie może jej Pani machnąć wydruku?
Ja: Nie mogę, po pierwsze nie wiem czym Pani płaci, po drugie i tak nie skasuję nikogo dalej, jak nie mam właściciela produktów, stratna być nie chcę.
PzK: No wie Pani, co to za ludzie, a mnie się tak spieszy...
Pani z warzywkami wróciła, zeskanowane, podsumowane, zapłacone. Przychodzi kolej PzK, warzywka ok, ale dywanik już nie OK. Bardzo nie OK, tak bardzo, że dywanik się wziął i zgubił kod kreskowy. Dzwonię do POK o kod. I mówię do szanownej PzK, że kodu nie ma, czekać musimy, ale jak chce, to ja jej ten wydruk machnę, bo przecież się spieszy.
PzK: Ale mnie tak zależy na tym dywaniku, tak bardzo zależy.
Po dłuższej chwili hurra, mamy kod. Zeskanowane, podsumowane, zapłacone.
Następny klient, starszy facet: "Dzień dobry, Boże, jak ja się cieszę, że ugryzłem się w język przy tych warzywkach, bo los to złośliwa kreatura i pewne karta by mi nie przeszła. A tak to zakupy mam."

Ano, bo z kasą się nie zadziera (:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za każde słowo :) Niech moc będzie z Wami!