Cześć.
Jestem kasjerką w hipermarkecie. Nie byle jakim, bo z pozytywnym uśmieszkiem każdego dnia.
Każdego dnia spotykam się też z absurdalnymi sytuacjami na linii klient-kasjer lub klient-sprzedawca. Czasami są to sytuacje śmieszne, czasami irytujące, czasami mam ochotę strzelić facepalma, wziąć kałacha, albo wtłoczyć do głowy klientom, że pewnych rzeczy się nie da, nie można, że niemożliwe faktycznie jest niemożliwe, a cuda to w Częstochowie, nie u nas.
Nie jestem potulna. Mój nadzór też nie jest potulny. Taka mała, piekielna rodzinka.
Ale fajnie jest - humor lepszy, klienci w większości wspaniali, a tych kilku po drodze?
Przedstawię Wam tutaj (tych fajniejszych też!)
Bo po to właśnie stworzyłam tego bloga.
Przyjrzyjcie się bliżej życiu kasjerki.
Do
kasy przychodzi starszy facet, pakuje zakupy w naszą reklamóweczkę z
warzyw. Pakuje piwka, pakuje warzywka, pakuje jakieś serki, jogurty.
Mówię do niego "Urwie się to Panu zaraz"
on: "Nie urwie!"
Ja: Urwie się, zobaczy Pan.
Uśmiechnął się do mnie z politowaniem, odchodzi od kasy i jebut - reklamówka pękła..
Oczy zrobił jak pięć złotych, przerażony i zdziwiony jęknął tylko: "Czarownica jakaś! Przepowiedziała przyszłość!"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za każde słowo :) Niech moc będzie z Wami!