piątek, 9 sierpnia 2013

Głupie pytania, głupie odpowiedzi Cz. I

Zbiorczo będzie:

Klientka: Gdzie ja to mogę sprawdzić? Pyta, pokazując na zakupiony czajnik.
Ja: No w domu.
Klientka: Ale jak w domu? A tutaj się nie da?
Ja: Da się, ale jak chce Pani gotować pusty czajnik, to reklamacji nie uwzględnimy.
Klientka: Aha..

~ ~ * ~ ~

Klientka: Gdzie to się waży? (pokazuje mi warzywa)
Ja: Na wadze?
Klientka: Ale tam nie ma wagi!
Ja: Są, nawet trzy. Pod tym wielkim napisem "waga"

~~* ~ ~

Rozliczam się. Przede mną koleżanka z drugiej zmiany. Klient podchodzi i rzuca produkt na taśmę.
Klient: Ile to kosztuje?
Koleżanka odwracając się do mnie: Ile to kosztuje?
Patrzę, chwytam się za głowę, robię takie "wziiii" i mówię "Nie mam tego towaru w głowie, mój skaner nieczynny, ale tam Pan ma czytnik, to proszę sobie sprawdzić"
Klient: Jak to? Nie wiecie, co za sklep!
Ja: No przykro mi, ale jestem po pracy i moja baza produktów się nie zaktualizowała.

~ ~ * ~ ~

Ochroniarz: Kiedy Ci się okres kończy?
Ja: WTF? Ale że jak?
Ochroniarz: A bo miła jesteś i żadnej afery dawno nie było...

~ ~ * ~ ~

Reklamówki mamy, 45gr sztuka. Ale klienci mają swój sposób mówienia na nie i tak za każdym razem słyszę różne wersje. Poproszę torebkę, torebunię, torebusię, worek na śmieci, to zielone, śmierdziuszkę, pachnącą torebkę, wielorazową jednorazówkę, pieczarkową, bio produkt, coś na zakupy, gumową torbę, drogi pojemnik.
Więcej nazw nie pamiętam, ale zaręczam, że wszystkie są wybitne ;)

środa, 7 sierpnia 2013

Jak nie wkurzać kasjerki cz. I

Kasjerki też ludzie, nie banki, nie cudotwórcy, nie skanery - nie mamy w głowie każdego kodu, nie znamy każdej ceny, serio! A już na bank nie jesteśmy mennicą i nie produkujemy na lewo pieniędzy. Chociaż niektórzy o tym chyba nie wiedzą.
Kasuję sobie na oparach, licząc na cud pieniężny w postaci drobnych. 10 i 20 w kasetce brak, wszyscy chcą rozmieniać (w banku pobierają opłatę za rozmianę). Czekam na dostawę papierków. W kolejce ustawia się kobitka. Ma dwie rzeczy, w rękach 50zł. ZANIM ją skasowałam, powiadomiła ją, że nie mam jak jej wydać, więc uprzejmie proszę, albo o drobniejsze, albo o zmianę kasy. A ta jak nie ryknie!
Baba: To pani zasrany obowiązek mi wydać!
Ja: Ale jak Pani mówię, że nie mam, to nie wyczaruję.
B: Mnie to nic nie obchodzi! Kasuj!
To sobie pomyślałam, zobaczysz.. Skasowałam, do zapłaty 10zł z groszami, wydaję jej resztę 39 z groszami.. w dwójkach. Tak, po dwa złote. No przecież reszta.
B: Ale pani złośliwa, ja proszę o 20 i 10! Co ja mam z tym zrobić, ja tego nie przyjmuję!
J: Ja? Nie, skąd. Wydaję Pani resztę.
B: Ale to skandal! Ja żądam papierowych. I niech pani nie będzie złośliwa, bo przyjdę tutaj z samymi groszami!
J: Dobrze, proszę bardzo. Tylko niech pani pamięta, że dopóki pani nie zapłaci, to pani odejść nie może. A takie grosze to ja i 5 razy mogę liczyć, za każdym razem popełniając błąd, więc chyba to się bardziej na pani odbije.

Poszła na skargę, żem złośliwa, nieuprzejma i jej resztę wydałam. W dwójkach. Że ona to zgłosi. Na koniec tyrady walnęła "A czy to w ogóle jest kasjerka? Ja jej nigdy nie widziałam". Na to Łucja nie wytrzymała "Nie k.. klient sobie usiadł na kasie, dlatego drobnych nie miał".

Poszłam sobie później do kasy centralnej, Łucja mi opowiada jak w POK było, na co ja..
"Aaa dwójek już nie mam, mogę rolkę?"
Łucja: Dobra, ale następnym razem wydawaj w złotówkach, tego mam więcej.

P.S - Pieniądz jak pieniądz, czyż nie? Skoro klient może mi dać 100zł w groszówkach, to niech się liczy, że ja mu w groszówkach mogę wydawać.

wtorek, 6 sierpnia 2013

Nowa umiejętność pożądana!

Jak w każdym porządnym sklepie, i u nas można płacić za rachunki w specjalnie oznaczonych kasach. Wiecie, duże szyldy wiszą. "Tu zapłacisz rachunki". Logiczne więc, że w innych kasach się tego nie zrobi, prawda?
Kasuję sobie babeczkę, podliczam, biorę kasę, drukuję paragon i...
Ja: Dziękuję i do widzenia.
Ona: Nie do widzenia.
Zastygłam w połowie sięgania po produkty innego klienta, patrzę na nią pytająco. Podsuwa mi pod nos blankiety z zapłatą za prąd.
J: Ale u mnie Pani nie zapłaci rachunków.
O: To nie mogła mi pani tego powiedzieć wcześniej?
J: Ale skąd mogłam wiedzieć? W myślach pani nie czytam.
O: A powinna pani!

Czy jest na sali telepata?

~ ~ * ~ ~

Kasuję klienta, sprawdzam wytłoczki z jajkami, klient pyta:
K: Po co to pani robi?
J: Sprawdzam, czy ma pan całe jaja.
K: (z uśmiechem) Zapewniam panią, że mam.

piątek, 2 sierpnia 2013

Podrabiane piwo sprzedajemy.

Stoję sobie grzecznie na stanowisku (uprzedzam pytania - jak stoję, lepiej mi się kasuje). Co jakiś czas kasuję zgrzewki piwa Lech 6+2 w promocji za 14,99. Podchodzi klientka i pyta:
K: Ile to piwo ma?
J: Ma czego?
K: No procent ile ma? Bo ja nie widzę.
Wzięłam 8-pak w łapki, bo jednak wszystkich % nie znam i czytam - 5% ma.
K: Hmm.. Ale Lech ma przecież 6%. Oszukujecie klientów! Podrabiane piwo sprzedajecie! W normalnych puszkach jest 6%. To ja go nie chcę!
I do klienta obok - Panie, bo oni podrabiają piwo! A potem takie podrabiane piwo sprzedają!
I odłożyła. Klient obok też, ze słowami "No tego to się po Was nie spodziewałem, podrabiacie piwo..."

Szczerze? Poszłam sprawdzić stan % w puszkach - wszystkie, nie ważne czy solo, w 4-pakach czy 8-pakach. Wszystkie miały 5%. Uważajcie. Piwo podrabiamy (albo nocami rozpakowujemy te nieszczęsne podrabiane 8-paki i układamy na paletach, bo nam się nudzi.) Takie hobby, no co?
Lechu! Wybacz nam!